Każde państwo totalitarne – a takim bez wątpienia była PRL – ingeruje we wszystkie dziedziny ludzkiego życia. Brutalnie wkracza w sferę prywatności człowieka, ustala, jakie poglądy są prawomyślne, a jakie nie, uzurpuje sobie monopol na rozstrzyganie, co jest prawdą, a co nie. Narzędziem totalitaryzmu jest wszechobecna propaganda, posługująca się manipulacją. Szczególnie podatne na manipulację są nauki humanistyczne, a zwłaszcza historia. Dotyczy to głównie historii najnowszej, od odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku poczynając. Komunistyczna propaganda, której służyli także – niestety – niektórzy historycy, wspominała wprawdzie o jakimś wysiłku zbrojnym Polaków w czasie I wojny światowej, o legionach Piłsudskiego, bo przecież całkowicie milczeniem pominąć tego nie mogła. Jednakże – jej zdaniem – Polska zawdzięcza niepodległość Leninowi i bolszewikom, czyli – posługując się słowami poety – udowadniała, że „król Herod dobroczyńcą był dla sierot”.
A wokół nas tyle jest cmentarzy z I wojny, w tym ten, dla nas wyjątkowy – pod Łowczówkiem, gdzie spoczywają głównie młodzi Polacy, którzy sami, dobrowolnie skazali się na „straceńców los” i złożyli ofiarę najwyższą w bitwie, która przeszła do historii jako „bój pod Łowczówkiem”.
Komunistyczne władze dążyły do tego, żeby następne pokolenia zapomniały. Podobno to marszałek Foch powiedział: „Ojczyzna to ziemia i groby. Narody, tracąc pamięć, tracą życie”. A pamięć się rzeczywiście zacierała: czas robił swoje, rozpadały się mury cmentarne, murszały pomniki i nagrobki, niektóre pochłonął las. Ale to nie czas – wstyd powiedzieć – łamał masywne, żeliwne krzyże, to nie czas bił kamieniami w tabliczki. Teraz na szczęście obserwujemy procesy odwrotne – odnawianie tego, co czas i ludzie zniszczyli. A więc pamięć przetrwała; starsi przekazywali wiadomości młodszym, nauczyciele uczniom, choć nieoficjalnie. Dopiero kiedy totalitaryzm sowiecki runął, kiedy my, Polacy, zaczęliśmy być gospodarzami we własnym kraju, można było organizować patriotyczne uroczystości ku czci tych, którzy traktatom rozbiorowym powiedzieli „nie”, za wolność walczyli i ginęli.
Znamienne jest, że tu, w Tuchowie i okolicy zainicjowali je turyści, ruch turystyczny bowiem ma za zadanie między innymi kształtować postawy patriotyczne.
W 1988 r., na rok przed słynną klęską wyborczą komunistów, twórca i opiekun Szkolnego Koła Krajoznawczo-Turystycznego w Zespole Szkół Zawodowych w Tuchowie – mgr Tadeusz Wantuch i Józef Kozioł powzięli zamiar organizowania co roku w pierwszej połowie listopada imprezy pod nazwą „Zlot gwiaździsty na cmentarzu legionistów w Łowczówku”.
Miała to być swoista lekcja wychowawcza, polegająca na nawiedzeniu cmentarza, złożeniu wieńców, zapaleniu zniczy, wysłuchaniu przy ognisku gawędy o krwawych wydarzeniach, które tam się rozegrały, wysłuchaniu koncertu pieśni legionowych. Jej celem być miało nie tylko podanie młodym prawdy historycznej, lecz i wywołanie refleksji, polegającej na poczuciu długu wobec tych, którzy na tym cmentarzu spoczywają.
W pierwszej imprezie wzięło udział około 60 uczestników, nie tylko młodzieży szkolnej. Kiedy po złożeniu wieńców, zapaleniu zniczy, odmówieniu pod przewodnictwem ks. prałata Franciszka Kukli modlitwy, uczestnicy wysłuchali przy ognisku gawędy piszącego te słowa i wówczas rozległa się prawie nieznana jeszcze pieśń „My, Pierwsza Brygada” w wykonaniu zespołu z Liceum Ogólnokształcącego w Tuchowie pod kierunkiem mgr Agnieszki Kowalik. Czuło się, że ta pieśń właśnie, tu, w Łowczówku, ma swój głęboki sens, mimo że jeszcze nie istniała, kiedy rozgrywały się tu te wydarzenia.
Do 1993 roku jedynym organizatorem imprezy był SKKT w ZSZ w Tuchowie. Program artystyczny przygotowywał zespół z tej szkoły prowadzony przez mgr. Bogusława Maciaszka. Liczny udział wraz z młodzieżą brali nauczyciele tegoż Zespołu.
W1993 r. organizację przejęła Komisja Turystyki Górskiej przy Zarządzie Wojewódzkim PTTK w Tarnowie, SKKT z Tuchowa był zawsze współorganizatorem wraz z Towarzystwem Krzewienia Kultury Fizycznej i Sportu w Tarnowie. Głównym organizatorem z ramienia KG jest Stanisław Kornaś przy udziale Andrzeja Kobylańskiego. Z roku na rok frekwencja na imprezie jest coraz wyższa. Z kronikarskiego obowiązku i gwoli prawdy należy wymienić tu te szkoły, które są obecne zawsze:
– I LO w Tarnowie,
– Szkoła Podstawowa Nr 16 w Tarnowie,
– Zespół Szkół Odzieżowych w Tarnowie,
– Zespół Szkół Gastronomicznych w Tarnowie,
– Szkoła Podstawowa Nr 23 w Tarnowie,
– Zespół Szkół Zawodowych w Tuchowie.
Oprócz młodzieży udział w zlocie biorą osoby prywatne, spośród których należy wymienić pp. Janinę i Ryszarda Klimajów, obecnych na każdym zlocie. Również p. Ryszard Janczak, twórca Klubu Turystyki Niekonwencjonalnej „Traper” z Tarnowa, organizuje tam imprezy dla członków tegoż klubu.
Według danych organizatorów, w dotychczasowych zlotach wzięło udział co najmniej 1200 uczestników; co najmniej – bo tyle wykupiono znaczków pamiątkowych, ale przecież sporo młodzieży bierze w nim udział bez wykupywania znaczków.
Program imprezy jest już stały:
– konkurs wieńców i wiązanek,
– zapalenie zniczy na grobach,
– ognisko i gawęda o wydarzeniach pod Łowczówkiem w dniach 22-25 XII 1914 r.,
– program artystyczny.
Także władze Tuchowa organizują 11 listopada zbiorowe wyjazdy, z orkiestrą; w kaplicy odbywa się msza św. w intencji poległych, zapala się znicze.
Sama zaś skromna, szkolna impreza przekształciła się w ciągu tych 20 lat w wojewódzką, a fakt coraz liczniejszego w niej udziału młodzieży świadczy, że pomysł był dobry, a rzucone ziarno padło na podatny grunt.